Twórzcie na gwałt Rady Chłopskie — miejscowe, gminne i powiatowe, bo od naszej jedności i organizacji zależy wynik wyborów do Sejmu. Ponieważ kobiety od 21 lat będą miały prawo do głosowania [...], wciągajcie i kobiety do organizacji chłopskiej. [...]
Wygrane wybory to nasze zwycięstwo. Klęska przy wyborach — to klęska ludu — to nowa pańszczyzna polityczna! [...]
Donoście o wszystkim, co robicie i co robią nasi wrogowie.
8 grudnia
„Gazeta Ludowa” nr 49, z 8 grudnia 1918.
W dniach 20 do 22 stycznia 1976 r. odbył się VII Kongres Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Oglądamy fragmenty kongresu w telewizji. Czytamy w prasie sprawozdania z jego przebiegu.
Ceremoniał imprezy oficjalnych ludowców był znacznie skromniejszy od niedawnego ceremoniału VII Zjazdu Partii. [...] Nie mogło być inaczej, bo satelita musi być skromniejszy od suwerena. [...] Zjazd zaszczycił obecnością I Sekretarz Partii E. Gierek otoczony orszakiem dostojników partyjnych. Frenetyczne oklaski delegatów i gości oraz wzajemne oklaski Gierka i towarzyszy trwały, jak tego wymagają socjalistyczne obyczaje, odpowiednio długo. [...]
Reżyseria kongresu znakomita. Żaden z delegatów nie zamącił entuzjastycznego, wiernopoddańczego nastroju kongresu krytyką, lub jakimś samodzielnym przemówieniem. Ani jeden głos nie padł przeciwko przygotowanym z góry uchwałom. Wszyscy są za dalszym uspołecznianiem wsi, jako że wyższość uspołecznionej gospodarki jest niesporna. Przynajmniej tak mówią ludowcy naukowcy spod znaku prof. Ignara.
Warszawa, 20-22 stycznia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Panie Przewodniczący, Szanowni Zebrani!
I znów wypada mi zacząć od tego, iż Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, w którego imieniu tutaj przemawiam, wyraża zadowolenie, iż po bez mała dwumiesięcznych dyskusjach — nieraz sporach i polemikach toczonych przy licznych „stolikach” i w podzespołach tematycznych — „okrągły stół” nie okazał się przedsięwzięciem jałowym, lecz zaowocował dokumentem końcowym, który właśnie dzisiaj mamy przyjąć. Jak przy osiąganiu każdego consensusu, wszystkie biorące udział strony mają mieszane uczucia, iż oto coś im się udało w wyniku negocjacji uzyskać, a czegoś osiągnąć się nie udało. Każda ze stron zadaje sobie również pełne niepewności pytanie, czy ustępstwa, na które zgodziła się, znajdują równoważnik w korzyściach płynących z ustępstw poczynionych przez stronę przeciwną. Inaczej mówiąc, czy została sprawiedliwie i równorzędnie zastosowana stara zasada rzymska Do ut des — „daję, abyś i ty dał mnie”. [...]
Nasze skłonne do przesady i zachłystywania się gromkimi sloganami środki masowego przekazu, już przed zakończeniem obrad zaczęły trąbić o „kompromisie historycznym”, który odmieni kształt Polski i wprowadzi ją niemal automatycznie na drogę rozkwitu. Naszym zdaniem dopiero przyszłość odpowie na pytanie, czy to, co dzisiaj podpiszemy, będzie rzeczywiście „historycznym kompromisem” czy tylko taktycznym rozejmem i zawieszeniem broni. Również przyszłość tylko wykaże, czy uzgodnienia „okrągłego stołu” zarówno w płaszczyźnie politycznej, jak przede wszystkim ekonomicznej, zasadniczo odmienią perspektywy rozwojowe kraju i doprowadzą do wspólnego wysiłku i współdziałania wszystkich stron, wszystkich Polaków w celu przezwyciężenia wielopostaciowego kryzysu trapiącego nasz kraj co najmniej od lat trzynastu, kiedy to nastąpiło pierwsze ekonomiczne załamanie.
„Okrągły stół” nie jest żadnym czarodziejskim zaklęciem, po którego powiedzeniu otworzy się Sezam szczęścia i zamożności. Żadnego automatyzmu tutaj być nie może. Bez usilnej pracy i aktywności wszystkich Polaków, bez społecznej zgody na niezbędne wyrzeczenia i ofiary, w imię wspólnego dobra zdaniem chłopów polskich — niemożliwe jest wyjście z kryzysu.
Warszawa, 5 kwietnia
Mikołaj Kozakiewicz, Byłem marszałkiem kontraktowego..., Warszawa 1991.